„Trzeba głodu, a nie miodu!”
Tylko ten kto daje siebie tworzy przyszłość. Kto chce jedynie pouczać, kto chce zmieniać innych, nie osiągnie żadnych rezultatów. Tak pisał przed prawie 50-u laty J. Ratzinger (W: Jaki będzie Kościół w 2000?). Co to znaczy dziś „dać siebie”? Co takiego Kościół ma dać światu? Wydaje mi się, że dziś mamy problem z dobrym rozeznaniem autentycznych, prawdziwych i głębokich potrzeb współczesnego świata. Dlatego nie mamy dla niego oferty jako Kościół. (Tzn. ofertę mamy, ale nie wiemy, że ją mamy, bo nie wiemy że o to chodzi!). Dlatego świat (pozornie) nie potrzebuje Kościoła. W wieku XIX, który też był jakoś „kryzysowy” po błędach oświecenia, Duch powołał świętych, którzy świetnie rozczytali autentyczne potrzeby społeczeństwa tamtych czasów. I „wstrzelili się w nie” doskonale nie tracąc nic z dogmatu, ani nie negując istoty Kościoła. Dziś mamy z tym problem. Być może niektórzy świetnie rozczytują te potrzeby, ale większość chyba nie. Wielu sądzi, że Kościół powinien pójść w stronę oczekiwań świata, dać mu to czego świat chce (zgodę na dewiacje i moralną nieprawość, ustępstwa w doktrynie lub dyscyplinie sakramentalnej, filantropizm i inne). Myślą niektórzy, że jeśli dziecko krzyczy, iż „chce cukierka” to na pewno chodzi mu o cukierka… Tymczasem dziecko może i czasem krzyczy o cukierka, ale w głębi serca woła o miłość i zainteresowanie rodziców, o to by zwrócili na niego uwagę! Dlatego dziś trzeba uważnie słuchać świata „trzecim uchem”, tzn. odkrywać czego temu światu autentycznie potrzeba, a nie czego tylko pożąda! Stąd myślę, że ten Synod Rzymski… Papież chyba chce usłyszeć najgłębsze tęsknoty człowieka, a nie jego zewnętrzny krzyk… Zobaczymy czy usłyszy… Mnie się wydaje, że tą tęsknotą jest „głód kontemplacji Prawdy” czyli głód Jezusa, Słowa Bożego, mistyki… Tego światu potrzeba na prawdę! A nie błyskotek pseudoduchowych, pseudo ewangelizacji medialnej, czy taniej filantropii. Ale to moje odczucie… Poza tym jest jeszcze jeden problem: jak przekonać świat, że głodny jest autentycznego Boga i dlatego cierpi, a nie „słodyczy”, które mu szkodzą i go zamulają… Czy jest na to sposób? Nie wiem… Z moich ludzkich kalkulacji wynika, że najlepszym lekarstwem na przejedzenie cukierkami jest… dieta. „Trzeba głodu, a nie miodu!”. Pozostaje prosić Boga, by wydobył z ludzi autentyczny głód Boga, który oni teraz zajadają tym co niezdrowe. Być może dokona się to przez odruch wymiotny… Nie wiem…