Kryzys wiary w Boga
Kryzys wiary w Boga jest kryzysem wiary w życie wieczne. Bóg jest gwarantem życia wiecznego! Doczesnością „zaopiekują się” bożki współczesności lub człowiek sam. Do tego Bóg człowiekowi nie jest potrzebny (a przynajmniej tak człowiek naiwnie myśli). On staje się „potrzebny po tamtej stronie”, bo On przywraca życie! Tymczasem ludzie dziś nie mają nadziei w życiu wiecznym! Oni marzą o tym, by popaść w nicość, w unicestwienie! Sądzą, że po śmierci tak samo ich nie będzie, jak nie było ich przed urodzeniem. Myślą, że po pełnym hedonizmu i przyjemności życiu doczesnym przestaną istnieć. A temu, kto nie istnieje, nic nie żal, nic go nie boli, nie trapi, nic też nie potrzebuje…
Jezus, który zmartwychwstał, nie przekonuje o życiu wiecznym (wszak „to nie nam się pokazał, lecz tamtym ludziom… Poza tym… Czy mam im wierzyć? Z jakiej racji!?”). Męczennicy i inni świadkowie wiary, którzy oddawali doczesność za obietnicę życia wiecznego, nie tylko nie są w stanie przekonać o życiu wiecznym, ale wręcz „drażnią” swą nadzieją ludzi, którzy pragną w spokoju nie istnieć. Są dla nich solą w oku. Dlatego współcześni bez nadzieji krzyczą: „Galilejczyku umieraj! I pozwól nam umrzeć w spokoju kiedy chcemy!” Jest to stan głębokiej depresji duchowej! Syte społeczeństwo cywilizacji zachodniej, nie mające marzeń, pragnień, a przede wszystkim nadziei, umiera na depresję duchową! Im brak jest KRZYŻA, a więc braku, cierpienia, które generowało by w ich sercach nadzieję, oczekiwanie na zmartwychwstanie, na „lepszy czas”! To było by dla nich lekarstwem – krzyż!