Tęsknota za domem…
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie! W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę».Odezwał się do Niego Tomasz: «Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?»
Odpowiedział mu Jezus: «Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie. Gdybyście Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca. Ale teraz już Go znacie i zobaczyliście».
Rzekł do Niego Filip: «Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy».
Odpowiedział mu Jezus: «Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie widzi, widzi także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: „Pokaż nam Ojca”? Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? Słów tych, które wam mówię, nie wypowiadam od siebie. To Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzieł. Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie – wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła!
Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, a nawet większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca».
J 14, 1-12
Każdy z nas ma wyryte jedno słowo w sercu. To słowo – klucz, które skupia w sobie wszystkie ludzkie pragnienia. To słowo DOM. To przestrzeń, w której czujemy się w pełni bezpieczni i szczęśliwi, w której zaspokojone są wszystkie nasze potrzeby. Można powiedzieć, że „jesteśmy go głodni”, głodni domu.
Jezus podpowiada nam dziś, że ten dom, tak wyśniony i wymarzony, jest taki dlatego, że to dom Ojca, że jest w nim Ojciec, który przygotował w nim mieszkanie dla każdego. I jeśli tęsknimy, jeśli szukamy i pragniemy tego domu, to dlatego, że jest w nim nasz Tato. Nie tylko ściany i meble (jakbyśmy obrazowo mogli powiedzieć), ale nade wszystko Ojciec.
I nasze serce zostało tak przez Niego stworzone, tak „zaprogramowane” przez Ojca, że pragnie ono wrócić do Niego, wrócić do domu. Jest w nas nieustany „głód Boga”, głód bycia z Nim w Jego domu, tęsknota za Nim. Św. Augustyn opisze to tak: „Stworzyłeś nas Boże (…) jako skierowanych ku Tobie. I niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie”. A francuski filozof i matematyk Pascal wtóruje mu pisząc: „Cóż więc jest to, co nam krzyczy owo pragnienie i owa niemoc, jeśli nie to, iż istniało niegdyś w człowieku prawdziwe szczęście, po którem został nam obecnie jeno znak i ślad zgoła próżny? Staramy się go daremnie wypełnić wszystkiem co nas otacza, szukając w nieobecnych rzeczach pomocy której nie otrzymuje od obecnych, ale wszystkie okazują się niezdatne: tę nieskończoną otchłań może wypełnić jedynie przedmiot nieskończony i niezmienny, to znaczy sam Bóg”.
Cały ten „głód Boga”, głód nieba, głód domu nieustannie daje nam o sobie znać. Jesteśmy permanentnie głodni!
Filip w dzisiejszej Ewangelii wypowiada ten głód: „Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy”, czyli to nas nasyci, to zaspokoi nasz głód! Filip miał świetną intuicję. On wiedział, że tylko Ojciec go nasyci. Tylko spotkanie Go „twarzą w twarz”, spojrzenie Mu w oczy, da człowiekowi nasycenie, pełnię szczęścia, zakończy to łaknienie Boga.
Niestety wielu z nas tego nie wie, lub nie wierzy, że tylko Ojciec nas nasyci. Dlatego próbujemy ten głód „zajeść”, „zagryźć” tym co ziemskie, co doczesne, a co absolutnie nie jest w stanie nas nasycić, bo serce człowieka jest nieskończenie łapczywe i tylko Ten, który jest nieskończony – tylko Bóg – może je nasycić, wypełnić.
My próbujemy „zajeść” ten głód Boga tym co ziemskie, pokarmami jakie podsuwa nam ten świat, a które są co najwyżej „przekąskami” na drodze do domu Ojca, gdzie w Jego mieszkaniu dla nas przygotowanym czeka nas prawdziwa uczta. A więc próbujemy „oszukać” ten głód miłości, głód tęsknoty, głód bezpieczeństwa czyli tak naprawdę głód Boga, pokarmami typu: miłość małżeńska, miłość do drugiego człowieka, przyjaźń, różnymi pięknymi, a czasem zgubnymi relacjami. A to jest głód Boga i doczesne „miłości” go nie zaspokoją! Dlatego ciągle odczuwamy „brak”, ciągle nam czegoś niedostaje, ciągle cierpimy i jesteśmy nienasyceni. „Zawsze – zemści się na tobie: BRAK!… – Piętnem globu tego – niedostatek.”, napisze Norwid. Dlatego szukamy ciągle nowych pokarmów, nowych „wypełniaczy serca”, by się napchać, a tu nic… Za chwilę znów jesteśmy głodni… I znów cierpimy. Jak z jedzeniem słonych orzeszków pistacjowych: ciągle sięgamy po następne, które rozbudzają nasz apetyt, ale nie nasycają, a nawet w nadmiarze przyprawiają o mdłości. Tych zapychaczy – orzeszków mamy mnóstwo: władza, pieniądze, żądza posiadania, żądza przyjemności, rozrywka, etc… Ale one ciągle nas nie nasycają i co więcej – okradają nas z czasu, by szukać Boga.
Stąd nasze niespokojne serce, stąd tyle w nas nerwów, niepewności, niepokoju, rozbicia… I nic one nie dadzą, bo jedyny który ten głód ludzkiego serca nasycić może jest Ojciec. Szczęśliwi ci, którzy o tym wiedzą, bo oni przynajmniej wiedzą gdzie szukać pokarmu. Jakże nieszczęśliwi są i będą ci, którzy uganiają się za szczęściem, by nasycić głód na straganach tego świata. Nigdy nic sycącego tam nie znajdą! Najwyżej takie chwilowe „oszukanie serca” – „fastfood” na trasie…
Jezus mówi nam dziś kto jako jedyny jest w stanie ten głód nasycić – Ojciec w niebie a tu, na ziemi tak by nie umrzeć z głodu, może go nasycić sobą On, Jezus, pokarm na drogę do domu Ojca dostępny dla każdego, kto Go ujrzy i w Niego wierzy w sakramencie Eucharystii i w Słowie.