Prawdziwy owoc
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej. Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna. To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy kto życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili i by owoc wasz trwał, aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali”.
Łk 15,9-17
Trwać w miłości Jezusa… Co to znaczy? Jezus mówi o tym w kontekście przypowieści (alegorii) o krzewie winnym. Warunkiem owocowani jest trwanie w Nim, bo to On jest tym krzewem winnym. Ale co to jest owocowanie? To czyny miłości, uczynki miłosierdzia. Kiedy one są dobre i czy mogą być niedobre? Wydaje się, że dobry owoc to ten, którego oddziaływanie nie kończy się z chwilą śmierci, lecz który „przenosi się” do nieba. To jest prawdziwy owoc, niepsujący się. To co daje efekt tylko tymczasowy, doraźny, może i jest na swój sposób tu i teraz pożyteczne, ale nie jest zbawienne. A więc dobro, owoc miłości jakie uczynimy teraz w życiu ziemskim, jeśli skupia się tylko na etapie życia ziemskiego, ma wartość tylko doczesną, a więc skończoną! Jest dobre dla osoby, która go otrzymuję, ale nie dla dawcy! Jeśli wykonam w geście miłości jakieś dobro tu na ziemi (np. pomogę uchodźcom znaleźć dach nad głową), to będzie to owoc doczesny! Tylko odniesienie do Chrystusa powoduje, że ten sam czyn uzyskuje znamiona czynu nieśmiertelnego! Można powiedzieć obrazowo: taki owoc (doczesny) wcześniej czy poźniej zgnije. Nie przeniesiemy go przez bramę śmierci. Natomiast jeśli dobro jakie uczynię (miłość jaką wyświadczę) wykonam ze względu na to, że Jezus by tego chciał i wykonam to tak jak Jezus by tego chciał, taki owoc mogę przenieść przez bramę śmierci. Warunkiem dobrego owocowania jest „wszczepienie w winny krzew”, czyli łączność, jedność z Chrystusem. Co jest tą łącznością, tym co gwarantuje przepływ soków od Chrystusa na mnie i przeze mnie na owoc? Jest nią stan łaski uświęcającej! Muszę być ŻYWY na duszy, by mój owoc był wartościowy i odporny na gnicie w obliczu śmierci! A więc każdy, nawet najbardziej heroiczny czyn miłosierdzia wykonany bez trwania w łasce uświęcającej ma wartość tylko doczesną! To łaska uświęcająca „konserwuje” ten akt miłości na życie wieczne! I tu jest pokazana istotna różnica między humanitaryzmem, humanizmem, filantropią, a miłosierdziem! Miłosierdzie to akt miłości świadczony w stanie łaski uświęcającej. Bez tego to tylko filantropia – dobra i pożyteczna, ale tylko na czas życia doczesnego. Ona nie uratuje nas przed potępieniem (chyba, że przed śmiercią zdążymy „podłączyć się” do krzewu – Jezusa, czyli powrócić do stany łaski). Zatem każde dobro ma sens, ale wartość największą, wieczną ma tylko dobro czynione w łączności z Jezusem – będąc w stanie łaski uświęcającej.