Co to znaczy „żyć w duchu Chrystusa”?
Ewangelia a „nauki świętych”
Nauki świętych (teologów, Doktorów i Ojców Kościoła…) są ważne, piękne i pouczające, ale one nie są doskonałe, a tym bardziej uniwersalne! Dlaczego? Bo choć powstały pod natchnieniem Ducha Świętego, to jednak w odpowiedzi na ducha czasów epok w których ci święci i uczeni żyli. Owszem, czasem wiele ich pouczeń „trafia” także do serc ludzi naszych czasów, ale też wiele wskazówek zdaje się totalnie chybiać! Każdy święty bowiem i Doktor Kościoła odpowiadał, pisał i uczył stosując Ewangelię do ducha jego czasów i potrzeb jakie ten duch wtedy wzbudzał. Jeżeli ich pouczenia zdają się być aktualne także i dziś to dlatego, że akurat niektóre sprawy i problemy po prostu są podobne lub się pokrywają. Przykłady? Choćby wspaniały święty papież z VI wieku, Grzegorz, którego potomni nazwali nawet Wielkim! Ileż dobra wniósł on w umocnienie i uświęcenie Kościoła swoich czasów! Choćby jego wskazania dla pasterzy (księży, biskupów…) są aktualne także dziś! Ze zdumienia otwieramy oczy jak trafne są także dziś pouczenia z jego „Księgi Reguły Pasterskiej”! A jednak i on działał pod wpływem ducha potrzeb swoich czasów. Gdzie to widać? W tym, że od jego czasów w Kościele zaczęło się „moralizatorstwo”. Co to znaczy? Otóż Grzegorz Wielki przeniósł akcent z alegorycznego sensu interpretacji Pisma Świętego na sens moralny. (Pamiętna reguła: Littera gesta docet, quid credas allegoria, moralis quid agas, quo tendas anagogia). Dlaczego tak się stało? Pod wpływem potrzeby epoki! Za czasów Grzegorza ucichły już praktycznie herezje chrystologiczne, na soborach IV i V wieku ustalono już podstawy prawowiernej nauki, więc sens literalny i alegoryczny, którymi posługiwano się przy formowaniu dogmatów zszedł na drugi plan. Nikt już nie kwestionował ani bóstwa, ani człowieczeństwa Jezusa, za to chrześcijański dotąd świat byłego Cesarstwa Rzymskiego zaczęli oblegać poganie, którzy nie walczyli z doktryną, lecz psuli moralnie chrześcijan. Dlatego nauki Grzegorza poszły w stronę kazuistyki i „moralizatorstwa”. Zaczął królować sens moralny Pisma Świętego (Moralis quid agas)!
Albo inny przykład: wielki święty Tomasz z Akwinu! Ten genialny teolog średniowieczny skonstruował doskonały „system teologiczny” wzorując się na logiku Arystotelesie (tak w skrócie to nazwę, choć pewnie „rasowi” teolodzy powiedzą, że to zbytnie uproszczenie…). W każdym razie Tomasz w swej teologi potrzebował „twardej litery” Pisma świętego, a nie koniecznie „pływającej” interpretacji alegorycznej. Litera lepiej się nadawała do konstruowania twierdzeń i racji teologicznych „podłóg” logiki Arystotelesa, niż alegoria, którą jeden odczytywał tak, a inny inaczej… Sens zaś moralny też nie był aż tak konieczny. Wszak wystarcza „Etyka nikomachejska”, by żyć „po Bożemu”. Czy Doktor Anielski popełnił więc jakiś błąd? Nie! Po prostu był dzieckiem swojej epoki! Dostosowywał się do „potrzeb rynku”, a dokładnie areopagu ówczesnych uniwersytetów i królującej na nich teologii scholastycznej. (por. Benedykt XVI, Co to jest chrześcijaństwo, s. 79n).
Poniekąd podobna sytuacja jest ze św. Franciszkiem, tyle że nie chodziło u niego o teologię, lecz „styl życia”. Jego „Pani Bieda”, którą uroczyście poślubił była mało atrakcyjną „małżonką” dla ówczesnych biskupów i papieży, ale św. Franciszek zbawiennie odkrył, że najlepszą z możliwych! I to było jego genialne odkrycie… ale na tamte czasy… o czym bardzo szybko przekonali się jego „duchowi synowie”, gdy przyszło im żyć i nie umrzeć z głodu w większych wspólnotach… Oczywiście ten wspaniały przykład św. Franciszka ze swym radosnym ubóstwem jest aktualny i inspirujący także dziś, ale nie koniecznie wszystkich i nie w każdych okolicznościach! Nawet Jezus nosił porządne ubranie…
Tak więc nauki świętych, czy to słowne czy dawane własnym przykładem, są cenne, ale trzeba zawsze brać poprawkę na ducha czasów i jego wymagania, w jakich owi święci żyli.
Dlatego lepiej niż świętych słuchać samego Jezusa i Jego Ewangelii! Nauka Chrystusa przewyższa wszystkie nauki świętych; a kto posiada w sobie ducha tej nauki, zawsze będzie umiał w niej znaleźć „mannę ukrytą”, jak poucza zaraz na początku swego niezwykłego dzieła Tomasz a Kempis (O naśladowaniu Jezusa, I,2). By owocnie korzystać z „nauk świętych” trzeba dobrze znać kontekst ich życia, epokę w której żyli i problemy z którymi się ona borykała, a potem ich nauczanie „przecedzić” przez te sita. Z nauk Jezusa jest inaczej. Ona pasuje do każdej epoki! Niestety, kto chce w pełni i szczerze przyjąć słowo Chrystusa, musi starać się o to, by swoje życie do Jego życia upodobnić. (O naśladowaniu Jezusa, I,2). Zatem posiąść „ducha Chrystusowego” by szczerze i w pełni przyjąć Jego słowo tzn. Swoje życie upodobnić do życia Jezusa: żyć jak On, działać jak On, myśleć jak On, spełniać wolę Ojca jak On. To czyni nas żyjącym w „duchu Chrystusa”.