Co to znaczy „czuwać”?
W owym czasie pojawił się Jan Chrzciciel i głosił na Pustyni Judzkiej te słowa: «Nawracajcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie». do niego to odnosi się słowo proroka izajasza, gdy mówi: «Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, dla Niego prostujcie ścieżki!»
Sam zaś Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a jego pokarmem były szarańcza i miód leśny. Wówczas ciągnęły do niego Jerozolima oraz cała Judea i cała okolica nad Jordanem. Przyjmowano od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając swoje grzechy. a gdy widział, że przychodziło do chrztu wielu spośród faryzeuszów i saduceuszów, mówił im:
«Plemię żmijowe, kto wam pokazał, jak uciec przed nadchodzącym gniewem? Wydajcie więc godny owoc nawrócenia, a nie myślcie, że możecie sobie mówić: „Abrahama mamy za ojca”, bo powiadam wam, że z tych kamieni może Bóg wzbudzić dzieci Abrahamowi. Już siekiera jest przyłożona do korzenia drzew. Każde więc drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, zostaje wycięte i wrzucone w ogień. Ja was chrzczę wodą dla nawrócenia; lecz Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie; ja nie jestem godzien nosić Mu sandałów. on was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma on wiejadło w ręku i oczyści swój omłot: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym».
Mt 3, 1-12
Siadam do internetu i wpisuję hasło: „powodzie w Polsce.” Czytam, że „w okresie nowożytnym Polskę nawiedziły powodzie w: 1500, 1501, 1515, 1564, 1570, 1593, 1598, 1605, 1635 itd…” Ale po co sięgać tak daleko. Ostatnie powodzie przecież pamiętamy dobrze. 1997 rok – powódź tysiąclecia. Zalany Wrocław i wiele innych miast polski południowej i zachodniej. 2001 r. Kolejna powódź w dorzeczu Wisły… Pamiętamy te informacje z radia.. „fala kulminacyjna jest na wysokości Sandomierza, Zawichościa, Puław, itd…”. 2010 rok, czerwiec, 70 % małopolski zostało zalane lub podtopione…
Czytam dzisiejszą Ewangelię i słyszę… „Jak było za dni Noego, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Albowiem jak w czasie przed potopem jedli i pili, żenili się i za mąż wydawały aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki, i nie spostrzegli się, aż przyszedł potop i pochłonął wszystkich, tak również będzie z przyjściem Syna Człowieczego.”
Kiedy człowiek spostrzega się, że już jest potop? Czy wtedy, gdy wyjdzie premier lub prezydent i ogłosi w telewizji: „Drodzy rodacy, mamy powódź! Ogłaszam stan klęski żywiołowej, a dzień 18 lipca dniem żałoby narodowej…?” Ale przecież do tego momentu nie żyje już często kilkanaście lub kilkadziesiąt osób! Zalanych, zniszczonych jest kilkadziesiąt lub kilkaset domów! Dla tych ludzi powódź zaczęła się już wcześniej! Na nic im takie komunikaty!
Czy powódź zaczyna się jak dom jednego i drugiego i trzeciego sąsiada jest zalany? Czy dopiero jak mój jest zalany? Czy powódź jest wtedy gdy woda sięga mi po kostki, kolana, szyję czy ponad głowę? Innymi słowy co musi się wydarzyć, ile tego nieszczęścia na mnie spaść, bym ogłosił: „mamy potop”!
Myślę, że tak samo odczuwali ludzie w czasach Noego. Niby jakiś szaleniec zrobił arkę, ale przecież pada dopiero pierwszy dzień… To jeszcze o niczym nie świadczy… Często przecież pada… Potem widzę, że ten szaleniec pakuje zwierzęta i zamyka arkę, ale przecież pada dopiero 3 tygodnie… Nie dajmy się zwariować! Zdarzają się i takie opady… Potem widzę, że arka zaczyna pływać, a ja siedzę na najwyższym drzewie w okolicy i padać nie przestaje, ale przecież no w końcu musi przestać… A potem… Potem nie ma już nikogo kto by ogłosił: „Kochani, mamy właśnie potop! Ogłaszam stan klęski żywiołowej…” I nie ma komu tego ogłaszać…
No właśnie… I o tym mówi dziś Jezus do nas: „Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie”. Może Pan już jest, ba na pewno Pan już jest, ale ja tego nie widzę! Bo woda sięga mi dopiero po kostki! Bo jeszcze nie doświadczyłem mocno skutków jego przyjścia! Jeszcze się łudzę: przecież to jeszcze nie koniec, jeszcze ciągle żyję! Oddycham! Świat się jeszcze nie skończył…
No właśnie, co musi się stać, byś odkrył, że to już, że to koniec? Jakiego znaku czekasz? Czy liczysz, że wyjdzie premier, prezydent, papież czy ktoś tam i ogłosi: „mamy koniec świata?”
A może ten czas, czas końca już jest… Może ta woda sięga już po szyję! Tylko ja ciągle łudzę się, że przecież to nie może być jeszcze nie koniec…
A tymczasem Jezus mówi, że „o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie”. A jakiej godziny najtrudniej się domyślić? Czyż nie tej, która właśnie trwa? Patrzymy w przyszłość wyczekując końca świata… A może on właśnie się kończy…?
I nie chcę tu roztaczać jakichś wizji katastroficznych czy sugerować kolejnych dat końca czy doszukiwać się, jak spełniają się kolejne znaki… Co to ma za znaczenie…?! Chcę tylko powiedzieć, że czuwać, tzn. tak żyć, jakby się już w tym w tej chwili uczestniczyło… Jakby to na co czekam, już się działo…