kazania,  rok A

Autoprezentacja Trójcy

Dziś Uroczystość Trójcy przenajświętszej. Bóg mówi do nas: „Oto Ja, poznajcie Mnie”. Najpierw poznajcie mnie jako Ojca. Takim przed wiekami przedstawił się Narodowi Starego Przymierza – Izraelitom. Powiedział im: Jestem Ojcem każdego z was, ale zanim się nim stałem, poślubiłem waszą matkę – Naród Wybrany. I pierwsze czytanie jakie dziś usłyszymy pochodzące z Księgi Wyjścia jest właśnie pewnego rodzaju autoprezentacją Boga – Oblubieńca, który prezentuje swe walory wobec oblubienicy – Narodu Wybranego. Najpierw pokazuje swą potęgę, siłę i moc pokonując bożki egipskie na czele z faraonem. Pokazuje w ten sposób, że jest silny i jest w stanie ochronić swą wybrankę, zapewnić jej bezpieczeństwo. Potem Bóg demonstruje, że jest w stanie wyżywić swą oblubienicę nawet w warunkach pustynnych, potrafi zapobiec jej troskom związanym z doczesną egzystencją. A na Synaju gdzie rozmawia z Mojżeszem (jak słyszeliśmy w pierwszym czytaniu) przedstawia mu się jako „miłosierny i litościwy, cierpliwy, bogaty w łaskę i wierność, zachowujący swą łaskę w tysiączne pokolenia, przebaczający niegodziwość, niewierność, grzech…”. Mojżesz prosi Go więc, by Ten szedł pośród narodu żydowskiego. To swoiste „zaślubiny” Boga ze swą wybranką – Izraelem. Te zaślubiny polegają na zawarciu przymierza. Bóg „rozbija namiot” pośród swego ludu czyli zamieszkuje na zawsze ze swą oblubienicą. A jaki jest ten Bóg? Jakiego męża poślubia Izrael? Jaki będzie Ojcem ich dzieci?

Bardzo plastycznie opisuje to autor Księgi wyjścia. Ten Bóg jest el rachum czyli miłosierny. Ale to miłosierdzie pochodzi od słowa rachem czyli brzuch, łono, wnętrzności. Zatem Bóg Ojciec prezentuje się tu bardziej jako matka, która w łonie ochrania ochrania i zachowuje życie. Dalej ten Bóg jest el channun czyli łagodny czyli taki, który pochyla się nad słabym i potrzebującym pomocy. To jednak nie koniec. Bóg jest erek appajim  czyli dosłownie „o długich nozdrzach”. Bóg Izraela ma długi nos! O co tu chodzi? Ano o to, że ludy wschodu miały przekonanie, że gniew człowieka kumuluje się wokół twarzy i nosa (zresztą nic w tym dziwnego, wszak gniew widać na twarzy). I ten długi nos stanowi „ujście” tego gniewu. I Bóg taki jest, że nie rozładowuje swego gniewu na tych których kocha, lecz pozwala mu ujść (przez nos), odłożyć karę i cierpliwie czekać na nawrócenie. On jest nieskory do gniewu. Dalej ten Oblubieniec – Ojciec jest rab chesed czyli bogaty w bezinteresowną miłość. On nie oczekuje zapłaty za swą dobroć. Jest rozrzutny w miłosierdziu. I na koniec Bóg jest jeszcze emet czyli wierny. On nie zmienia kapryśnie swej woli wobec człowieka. On nie zostawi swej oblubienicy, gdy ta mu się znudzi lub da we znaki, lecz będzie przy niej trwał nawet gdy ona będzie Mu niewierna. Taki jest Bóg objawiający się w Starym Przymierzu, taki jest Oblubieniec Izraela, mąż Narodu Wybranego, Ojciec każdego Izraelity. Można powiedzieć: ideał męża dla żony i ojca dla dzieci.

W drugim czytaniu św. Paweł przedstawia nam Boga w drugiej odsłonie, w odsłonie którą my znamy jako trzecią osobę  Boską, czyli w osobie Ducha Świętego. Oczywiście nie jest możliwym wyczerpanie całej głębi Jego tajemnicy tak jak nie da się zamknąć wiatru w słoiku, dlatego Paweł skupia się na jednym Jego aspekcie, prezentuje jedno pośród licznych znamion lub zdolności Ducha Świętego. Chodzi o Jego zdolność do budowania wspólnoty, do zjednoczenia, do tworzenia więzi między ludźmi. To jest wybitna specjalność Ducha Świętego, wszak to On jest osobową Więzią łącząca Ojca z Synem w tajemnicy Trójcy. On jest „specjalistą” od więzi, od komunii. 

Duch Święty by się w tym swoim obliczu, w tej swojej właściwości objawić wykorzystuje kontekst w jakim znalazł się św. Paweł Apostoł. Jest nim skłócona między sobą, a także w jakiejś mierze ze św. Pawłem, młoda wspólnota Kościoła korynckiego. Nie wiemy dokładnie co się tam wydarzyło (możemy co najwyżej się domyślać). Wiemy jedynie to, że miał tam miejsce jakiś incydent, który odwiódł Pawła od osobistej wizyty w tej wspólnocie, którą w końcu sam założył i w której wcześniej przez półtora roku mieszkał. Apostoł ich postanawia nie odwiedzać, lecz pisze do nich list. tzw. list „we łzach pisany”, który jednak się do naszych czasów nie zachował i nie ma go w Kanonie Pisma św. Na szczęście konflikt w Koryncie został jakoś zażegnany, a jego prowodyr ukarany. I wtedy Apostoł pisze kolejny list. Ten się już zachował. Zwie się on dziś Drugim Listem do Koryntian (choć de facto jest już trzecim…). I właśnie ten List słyszeliśmy we fragmencie w II czytaniu. I właśnie w nim św. Paweł prezentuje nam to jednoczące działanie Ducha Świętego. Najpierw Paweł pisze skąd wiadomo, że we wspólnocie jest i działa Duch Święty. Otóż wiemy to po tym, że widać w niej Jego OWOCE. A tym konkretnym w tym wypadku jest RADOŚĆ. Duch jest tam, gdzie ludzie żyją w radości (którą nie należy mylić z wesołkowatością). Dalej Duch jest tam, gdzie ludzie się wzajemnie „pokrzepiają”, czyli podnoszą na duchu. Człowiek jest zdolny do tego, jeśli ma w sobie Ducha Bożego. Tam gdzie jeden „dołuje” drugiego, ściąga w dół, tam nie ma Ducha Świętego. Gdzie jest narzekanie, marudzenie, jątrzenie, szukanie wad i wytykanie błędów, gdzie jest ciągły homo murmurans, tam na pewno nie ma Ducha Świętego. Dalej Duch Święty jest tam, gdzie ludzie przejęli sposób myślenia i działania jak Chrystus, czyli motywowanego miłością do braci i sióstr, a nie jątrzeniem, egoizmem, złośliwością czy zazdrością. Tam też nie ma Ducha Bożego. I wreszcie Duch jest tam, gdzie zachowuje się pokój. Ale nie chodzi o tzw. „irenizm” czyli unikanie konfliktów za wszelką cenę, zwłaszcza za cenę ustępstwa wobec Prawdy, ale o pokój serca, który wynika z głębokiego przekonania, że Jezus Zmartwychwstały jest cały czas pośród nas, że doświadcza naszego życia wraz z nami, i że pokazuje nam jak przyjmować doświadczenie zła by nas ono nie zniszczyło, i jak być spokojnym o swoje jutro wobec zalewu tego zła.

I wreszcie objawienie trzeciej osoby – Jezusa Chrystusa. Ewangelista Jan dokonuje tego objawienia niemal metodą „kawa na ławę”. Czyni to słowami samego Jezusa, który w nocnej rozmowie ze starym dostojnikiem żydowskim Nikodemem wprost wyjawia mu tajemnicę swego posłannictwa i tego, po co Bóg Ojciec posłał Go na ten świat: Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Prawdopodobnie właśnie o to Nikodem pytał Jezusa: o możliwość zbawienia, jak dostać się do tego Królestwa Niebieskiego, o którym Jezus ciągle tyle mówi…? Jako spadkobierca Prawa Mojżeszowego był prawdopodobnie przekonany, tak jak większość jego współbraci, że może się to stać dzięki temu, że człowiek gromadzi przed Bogiem zasługi, czyli w myśl starej zasady handlowej: za towar, by go dostać, trzeba zapłacić. Tymczasem Jezus zdradza mu coś, czego Nikodem nijak nie może pojąć, dla niego to nie do przeskoczenia, to trudniejsze niż ponowne narodzenie się z łona matki! Jezus zdradza mu, że On właśnie po to przyszedł, by za nas zapłacić, by zapłacić za nasze Królestwo, bo my nigdy nie bylibyśmy w stanie w żaden sposób uzbierać odpowiedniej na to kwoty… I to nazywa się ZBAWIENIE. I to jest cel posłannictwa Jezusa i Jego główna „praca” jaką ma do wykonania tu, na ziemi. Jezus jest ZBAWICIELEM! Co więcej, Nikodem dowiaduje się jeszcze czegoś bardziej szokującego dla siebie! Jezus zapłaci nie tylko za Żydów, ale za cały świat

I tak dzisiejsze słowo objawia nam część tajemnicy Trójcy Świętej. To tyle, ile nam jest potrzebne wiedzieć o Trójcy na tu i teraz, na czas ziemskiej wędrówki. Można to streścić w kilku zdaniach: Bóg jest naszym kochającym Ojcem, który pragnie byśmy wszyscy stanowili wraz z Nim i Jego Synem jedną wspólnotę. Syn pokazał nam jak to uczynić. Bariera między nami, a Ojcem została usunięta przez Niego. Natomiast Jego Duch, który cały czas „pracuje w nas”, próbuje usunąć te bariery jaką my budujemy ciągle w nas samych, pomiędzy sobą i między nami, a Nim. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *