Miłosierdzie nie pyta „dlaczego?”
Wieczorem w dniu zmartwychwstania, tam gdzie przebywali uczniowie, choć drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: «Pokój wam!» A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie, ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzekł do nich: «Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam». Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: «Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane». Ale Tomasz, jeden z Dwunastu, zwany Didymos, nie był razem z nimi, kiedy przyszedł Jezus. Inni więc uczniowie mówili do niego: «Widzieliśmy Pana!». Ale on rzekł do nich: «Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i ręki mojej nie włożę w bok Jego, nie uwierzę». A po ośmiu dniach, kiedy uczniowie Jego byli znowu wewnątrz domu i Tomasz z nimi, Jezus przyszedł, choć drzwi były zamknięte, stanął pośrodku i rzekł: «Pokój wam!» Następnie rzekł do Tomasza: «Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż w mój bok, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym». Tomasz w odpowiedzi rzekł do Niego: «Pan mój i Bóg mój!». Powiedział mu Jezus: «Uwierzyłeś dlatego, że Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli». I wiele innych znaków, których nie zapisano w tej księdze, uczynił Jezus wobec uczniów. Te zaś zapisano, abyście wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, i abyście wierząc, mieli życie w imię Jego.
J 20, 19-31
Dziś Niedziela Miłosierdzia. Tym świętem Jezus pragnie nam przypomnieć o tym, po co przyszedł na ten świat, a także po co my żyjemy na tym świecie. To święto, które streszcza w sobie całe przesłanie Ewangelii. Dla nas, Polaków, powinno ono być szczególnie ważna, bo to Jezusowe przesłanie w XX wieku przypomnieli nam, ale i całemu światu dawaj apostołowie Jezusa: św. Siostra Faustyna i św. Jan Paweł II. Oboje żyli niemal obok siebie, tu w Krakowie! Kilka lat po tym jak tu w Łagiewnikach umierała św. Faustyna, Karol Wojtyła pracował dosłownie paręset metrów od łoża jej śmierci – w Zakładach Solwayu. Ktoś powie, że to zbieg okoliczności… Ja tam widzę niezwykły znak Boga.
Ale wróćmy do Jezusowego orędzia o miłosierdziu przypomnianemu nam przez tę Dwójkę świętych… Na czym ono polega?
Dzisiejsze Słowo wypowiedziane do nas przez Kościół w tej Liturgii podkreśla dwa wymiary tego Miłosierdzia.
Pierwszy wymiar – to ten z I czytania: Żaden nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne. (…) Nikt z nich nie cierpiał niedostatku, bo właściciele pól albo domów sprzedawali je i przynosili pieniądze uzyskane ze sprzedaży, i składali je u stóp apostołów. Każdemu też rozdzielano według potrzeby. To bardzo skrótowy obraz życia uczniów Jezusa na kilka lat po tym jak słuchali na żywo Jego nauk. Co nam mówi te kilka zdań? Mówi nam, że uczniowie brali bardzo dosłownie i praktycznie Jezusowe polecenie, by dzielić swój chleb z ubogimi. Dziś wielu uważa, że był to taki „hurraentuzjazm” i niepoprawny optymizm pierwszych chrześcijan, że robili tak szalone rzeczy jak wysprzedawanie swych majątków, by dzielić się z innymi, bo liczyli, że i tak szybko przyjdzie Jezus powtórnie i nic im z tych majątków już nie będzie potrzebne. Po co wiec je trzymać, pomnażać… Ale myślę, że to krzywdzący osąd tamtych ludzi. Być może oni naprawdę bardzo głęboko sobie wzięli do serca Jezusowe przykazanie o tym, że wszyscy jesteśmy braćmi, dziećmi jednego Ojca i po prostu poszli w tym braterstwie na całego. Czy nie mogli tak uczynić? Jeśli widzieli moc Jezusa, jeśli zobaczyli Go żywym po śmierci, to nie było żadnego powodu by się nie zdobyć na takie „szaleństwo”, jakbyśmy to dziś nazwali. Tak czy inaczej: oni potraktowali Ewangelię i przykazanie miłości bliźniego bardzo dosłownie, bez kalkulacji, bez interpretacji, bez zastanawiania się, czy ktoś zasłużył na pomoc czy nie zasłużył, czy zmarnuje otrzymaną pomoc czy nie zmarnuje… Po prostu dzielili się dobrami, bo Jezus ich o to poprosił. Nie kalkulowali: dlaczego, po co, czy to wychowawcze, czy to roztropne, czy powinno się tak robić czy nie. Po prostu dzielili się wszystkim co mieli.
To był i jest pierwszy wymiar miłosierdzia – wymiar materialny – wymiar troski o ciało, o życie doczesne potrzebującego brata: głodnego nakarmić, nagiego przyodziać. Bez zbędnych pytań. Bez wypełniania ankiet. Bez prośby o przedstawianie deklaracji o wysokości dochodów, a nawet więcej: bez żądania okazania metryki chrztu czy paszportu. Chyba nam to dziś gdzieś umknęło w naszym miłosierdziu… Czyż nie tak?
No i jest i drugi obszar miłosierdzia. Jeszcze ważniejszy, bo dotyczy duszy, życia wiecznego, a nie tylko napełnienia brzucha głodnym, którzy przecież i tak wcześniej czy później umrą. Ten drugi wymiar jest ważniejszy, bo zaopiekowanie się nim ma pomóc bliźniemu w przejście do życia wiecznego. To troska o duszę człowieka – miłosierdzie względem duszy. I tu wskazówki pokazuje nam Jezus w dzisiejszej Ewangelii. Przychodzi do Wieczernika i staje pośród Apostołów. Ale nie przychodzi do nich z pytaniami albo pretensjami: „dlaczego mnie opuściliście, dlaczego mnie zostawiliście pod krzyżem samego, dlaczego mnie zdradziliście, dlaczego pozwoliliście mnie zabić, dlaczego nikt z was się za mną nie wstawił?” Jezus nie szuka winnych, ani pośród swoich uczniów, którzy zawiedli, ani nie egzekwuje zemsty na swych oprawcach! Nie szuka sprawiedliwości! Uczniom nie wyrzuca, że byli słabi a nawet podli, że trzy lata ich formacji niczego ich nie nauczyło! Nic z tych rzeczy! On Mówi do nich „Pokój wam”. Nawet Tomaszowi, który podwójnie Go zawiódł nie robi wymówek, że nie uwierzył, lecz pozwala się dotknąć i także mówi mu „Pokój” i przekazuje Duch Świętego.
Bo takie jest miłosierdzie względem duszy! Człowiekowi, który jest winny śmierci Boga, który każdym swym grzechem zabija Boga, ten Bóg nie odpłaca ani nie pyta „dlaczego mi to robisz”, lecz przebacza i jeszcze daje łaskę swego Ducha.
Moi kochani! Takie jest właśnie miłosierdzie, którego uczy nas Jezus. To miłość, która nie pyta DLACZEGO, PO CO, W JAKIM CELU? To miłość bezwarunkowa i bezinteresowna. Czy stać mnie dziś na taką miłość, zarówno w trosce o ciało jak i o duszę bliźniego?