Konferencja 4
Jezus powiedział do swoich uczniów: Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie. Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę.Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.
Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie. Wy zatem tak się módlcie: Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech się święci imię Twoje! Niech przyjdzie królestwo Twoje; niech Twoja wola spełnia się na ziemi, tak jak i w niebie. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj; i przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili; i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego! Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień.
Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą. Zaprawdę, powiadam wam: już odebrali swoją nagrodę. Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.
Mt 6,1-18
Temat: Co to znaczy, że jestem synem? (Pokazać na czym polega relacja Ojciec – syn)
Ewangelia: Mt 6,1-18
Wczoraj mówiłem, co to znaczy i z jakiego powodu mogę zwać się BŁOGOSłAWIONYM, pomimo, że nie jestem doskonały, że często nie mogę doskoczyć do poprzeczki jaką mi się wydają przykazania. Mówiłem, że powodem naszego bycia szczęśliwym jest po prostu to, że jesteśmy dziećmi, jesteśmy synami wspaniałego Ojca który jest w niebie, a ten Ojciec zawsze widzi mnie dobrym! On nas stworzył, on widzi i zna świetnie nasze serca i nigdy nie powie nam: JESEŚ ZŁY! Jesteś niedobry, bo grzeszysz! Tak Ojciec niebieski nigdy nie powie!
Tym który nas uczy co to znaczy być dzieckiem Boga, jak powinno żyć dziecko Ojca niebieskiego, jest Jezus – doskonały Syn. On to wie najlepiej i On nam całym sobą pokazuje jak być synem Bożym – takim jak On! I właśnie dziś chciałbym, byśmy z tej Jezusowej lekcji skorzystali…
A więc jak stawać się dzieckiem Boga? Popatrzmy na Jezusa. On uczy nas wpatrywać się w spojrzenie Ojca, bo tam właśnie odnajdujemy naszą wartość lub inaczej – naszą godność dziecka Bożego. Tam ją widzimy prawdziwą i co więcej najwyższą! Grzech nam zakrył, zranił poczucie naszej wartości i dlatego ciągle o nią żebrzemy gdzie się tylko da: u innych ludzi – kochajcie mnie!; u świata – akceptujcie mnie! W poszukiwaniu rzeczy materialnych sądząc, że jak będziemy dużo mieć, to świat nas będzie kochał, ludzi nas będą szanować, podziwiać! Wszędzie, niemal na każdym kroku walczymy, żebrzemy lub próbujemy odzyskać naszą wartość!
A Jezus próbuje leczyć nasze oczy, by patrzyły i na Ojca i na siebie samych oczami Ojca. A jak widzi nas Ojciec? Słyszeliśmy to przed chwilą kilka razy: Ojciec „widzi w ukryciu”. Co to znaczy że On widzi w ukryciu? Myślimy czasem, że to że Ojciec widzi w ukryciu, to znaczy, że on nas śledzi jak Hioba, tropi, podgląda, zna wszystkie nasze „ciemne sprawki”. Taki złośliwy detektyw czyhający, by nas przyłapać i wytknąć nam: „a, mam cię!” Ale to nie są oczy Ojca! To szatan chce nam tak wmówić, że taki jest Ojciec! Ale to nie prawda! To, że czasem patrzymy na oczy ojca jak na oczy tropiące to jest rana w naszej relacji do Ojca jaką spowodował właśnie grzech! Oczy Ojca tak nas wcale nie widzą! One takie nie są! Ja mam niesamowitą wartość w oczach Ojca i to niezmienną! To się MA i nic tego nie zniszczy, ani nie zmieni! Ani nie doda, ani nie ujmie!
Niestety obok niezmiennej wartości w oczach ojca jest jeszcze nasz POCZUCIE WARTOŚCI. I ono jest jak samopoczucie – zmienne! Cokolwiek dzieje się w moim życiu nie zmienia mojej wartości, ale już to to jak ja na to odpowiem, jak zareaguję, to już zmienia nasze poczucie wartości. I to ma już znaczenie, to już oddziaływuje i na mnie i na Ojca. Dlatego Jezus przestrzega przed czym? Przed kwestionowaniem synostwa! Szatan to właśnie robi. Mówi: „nie wierz w to, nie wierz, że jesteś synem Bożym”. Zobaczcie co robił z Jezusem na pustyni podczas 40-dniowego postu! Właśnie to chciał zrobić: podważyć w nim wiarę w synostwo Boże: „jeśli jesteś Synem Bożym to… zamień te kamienie w chleb…rzuć się w dół…”. Gdyby Jezus to zrobił, to by znaczyło, że nie dowierza w swoje synostwo, że musiał je sprawdzać, udowadniać… Ale tego nie zrobił! Bo On to wiedział: nie musiał tego ani szatanowi ani sobie udowadniać! (Jeśli ja wiem, że nie jestem wielbłądem, to nie będę spoglądał w lusterko, by się upewnić, że na pewno nie jestem…)
Dlatego Jezus uczy nas cały czas i przekonuje – a czyni to praktycznie przez całą Ewangelię – jak widzi nas Ojciec! Jak spogląda na nas Ojciec. A więc jesteśmy dla ojca jak syn marnotrawny, ale i jak syn, który pozostał w domu. Jesteśmy jak zagubiona drachma, albo jak owca co się zabłąkała. Mówi o tym w przypowieściach, ale i swoim przykładem, gdy leczy chorych, wskrzesza umarłych, uwalnia dzieci Boże spod władzy złych duchów, karmi głodnych. Na każdym kroku w Ewangelii Jezus pokazuje co to znaczy konkretnie że jestem dzieckiem Boga, ale także uczy jak nim być!
Przede wszystkim Jezus mówi, że nasz Ojciec każdego z nas „widzi w ukryciu”, tzn. że widzi serce, wnętrze każdego z nas! Ojciec nie ocenia po zewnętrznych czynach, nie ocenia po pozorach, po naszych grzechach, podłych czynach, ale widzi w ukryciu, widzi najgłębszą istotę naszego człowieczeństwa i wie, że tam tkwi dobro, bo On sam nas stworzył i wie co umieścił w naszym sercu! Dlatego bez problemu dostrzega w jawnogrzesznicy ukochaną córkę, a w celnikach umiłowanych synów. Nawet w faryzeuszach widzi swoje dzieci, choć ze smutkiem a czasem z gniewem widzi jak zatwardzają przed nim swe serca i udają tych kim naprawdę nie są! Całe życie spinają się przed ludźmi i przed Bogiem, by pokazać się jacy są wspaniali? Dlatego nazywa ich HIPOKRYTAMI – czyli tymi którzy zakładają maski! Przed ludźmi ta maskarada im wychodzi, ale przed Nim, przed Ojcem – to jest dziecinada!
Świat, ludzie widzą nas „na zewnątrz” – dlatego zakładamy maski, żeby lepiej wypaść w oczach świata. Ale Ojciec widzi nas w ukryciu, w środku. Przed Nim nie ma sensu udawać… I teraz albo będę żył w wolności, w spojrzeniu Ojca, który mnie kocha, albo będę łasił się, albo żebrał i prosił o łaskawe spojrzenie świata na mnie! Albo jestem dzieckiem Boga, albo dzieckiem świata! W oczach Ojca jestem Jego dzieckiem, jestem BŁOGOSŁAWIONY! W oczach świata – musisz się postarać, musisz zasłużyć, zapracować na to by być docenionym, by zasłużyć na łaskawy wzrok ludzi, łaskawe spojrzenie świata na siebie.
I tu właśnie wracamy do tego co mówiłem w niedzielę – do duchowości i religijności pogańskiej i żydowskiej! To jest właśnie ta duchowość niewolnika, który nie czuje się dzieckiem, który musi zasłużyć na łaskę, na miłość, na akceptację. Tymczasem prawdziwy chrześcijanin wie, że o nic nie musi żebrać u Ojca! On wszystko dostaje za darmo! Z łaski! Bo dziecko dostaje od rodziców wszystko za darmo, i to nawet wtedy, gdy jeszcze nie potrafi nawet mówić, nie potrafi o nic prosić, bo jest za małe! I to jest kwintesencja nawrócenia na chrześcijaństwo! To jest naszym celem, który co dnia musimy odkrywać i co dnia się nawracać!
Oczywiście z tego bycia dzieckiem wypływają korzyści, ale też pewne powinności! Obowiązkiem dziecka jest WDZIĘCZNOŚĆ! Wdzięczność! Nie zapłata, lecz wdzięczność! I w sumie to tylko to. Co ja mogę DAĆ moim rodzicom, kiedy wszystko co ma, co mi się wydaje, że jest moje, tak naprawdę mam od nich, bo dostałem to od nich za darmo!
Dlatego to co mogę dać od siebie Jezus nazywał prosto: gdy uzdrawiał chorych to w ramach okazywania wdzięczności mówił – „idź, oddaj chwalę Bogu”! Idź do świątyni, pokaż się Bogu, złóż ofiarę dziękczynną! Podziękuj!
A najbardziej oddaję chwałę Bogu, gdy ŻYJĘ W PEŁNI! „Chwałą Boga jest żyjący człowiek” (św. Ireneusz z Lyonu) Gdy żyjesz dla Boga, gdy żyjąc potrafisz pięknie korzystać z wszystkich jego darów – wtedy żyjesz w pełni! Gdy cieszysz się swoim życiem, gdy nie niszczysz innych ludzi zabierając im to co oni otrzymali od ojca – wtedy żyjesz w pełni! Gdy potrafisz codziennie dostrzec i podziękować za każdy dar od Niego otrzymany, także ten trudny czasem dar – wtedy oddajesz chwałę Bogu! Wreszcie gdy z radością biegniesz na Eucharystię, by choć raz w tygodniu symbolicznie oddać, czyli złożyć Bogu na ołtarzu swoje życie dołączając je skromnie do życia Jego NAJDOSKONALSZEGO dziecka – Jezusa – wtedy wyrażasz najpiękniejszą wdzięczność i oddajesz chwałę Bogu! Tak robi ten, kto wie, że jest Synem! Niewolnik tego nie zrobi, bo niewolnik się boi! Niewolnikowi żal jednej godziny w tygodniu, by oddać chwałę Bogu, bo niewolnik naiwnie myśli, że wszystko co ma to dlatego, że na to zapracował swą ciężką pracą! Akurat! Niewolnik nic nie ma, czego by nie dostał za darmo – tylko niewolnik o tym nie wie… Bo żyje w ułudzie kłamstwa!
Na koniec proponuję spojrzeć na trzy wartości, które wskazał nam Jezus jako na te, które pomagają nam ciągle na nowo odkrywać w sobie, że jestem dzieckiem Boga i które ciągle na nowo pomagają mi odbudowywać moją relację z moim Ojcem. To MODLITWA, POST I JAŁMUŻNA. Niestety jak z wszystkim tak i tym szatan potrafił się uporać, wykoślawiając te wartości i uczynić z nich karykaturę lub pusty gest.
JAŁMUŻNA – to sposób dzielenia się darami Bożymi! Oczywiście świat, szatan potrafi wykorzystać jałmużnę, by człowiek zrobił z siebie np. celebrytę. Słyszycie nieraz o wielkich dobroczyńcach, jałmużnikach, filantropach… Wspaniale… Robią na pewno jakieś dobro, ale fakt, że o nich słyszycie powoduje, że „już odebrali swoją nagrodę”. I nijak lub bardzo niewiele prawdopodobnie pomaga im to w budowaniu więzi z Ojcem! Jezus mówi tu o HIPOKRYTACH, czyli tych którzy zakładają maski, aktorach. Robią z jałmużny show, przedstawienie, by zarobić lub zyskać uznanie. W ten sposób wykradają chwałę Bogu, bo to On jest tym który daje, nie ja! Prawdziwa jałmużna to dzielenie się ZA DARMO tym, co wiem, że przecież ZA DARMO otrzymałem (Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie). Za darmo to bez świateł jupiterów i obiektywów kamer! To ma mi przypomnieć, że na miłość się nia zasługuje, lecz że się ją dostaje od Boga za darmo! Co więcej, Bóg chce także przeze mnie udzielić tej miłości za darmo innym swoim dzieciom, dyskretnie. Ja zastępuję tu tylko ręce Boga, do których nic się nie „przykleja”, których nawet nikt nie dostrzega! W jałmużnie objawia się także mój akt ZAUFANIA Bogu! Wiem, że jak oddam, to Bóg i tak da mi zaraz coś w zamian. Hipokryta daje krzycząc o tym naokoło – dziecko, dziecko Boże daje bez fanfar!
MODLITWA – ona jest z natury zwracaniem się ku Bogu, ku Ojcu. To czas w którym dziecko Boże cały czas stoi przed Bogiem i żyje dla Boga. Dlatego wszystko może być modlitwą, jeśli mam świadomość, że stoję przed Bogiem nawet gotowanie ziemniaków. Niestety i modlitwa może stać się INSTRUMENTEM dla moich własnych celów. Pokazać się jak faryzeusze, dobrze się poczuć na modlitwie, czasem zyskać pochwałę, załatwić sobie u Boga jakąś sprawę… To nie jest postawa dziecka! Ona jest inna! Jezus uczy by stać na modlitwie przed Ojcem jak dziecko: „wejdź do swej izdebki, albo wejdź do swej stajenki, jak jak urodziłem się w stajence”. I tam wypowiedz do Boga najważniejsze słowo modlitwy: Ojcze! Ojcze nasz! Prosić – oczywiście możesz! Tata lubi słuchać, jak dziecko prosi go o mądre rzeczy. Jest wtedy dumy z dziecka, że jest ono dojrzałe, że wie o co się modlić, o co go prosić, że nie prosi o zabawki, jak bardziej potrzebne Mu są przybory do szkoły. My mamy niestety trudności z rozpoznaniem co jest dla nas NAPRAWDĘ dobre, a co tylko nam się wydaje, że jest dobre. Dlatego Jezus zostawił naw wskazówki, podpowiedzi – o co warto prosić, o co warto się modlić, jaką modlitwą ucieszymy Ojca, bo pokarzemy Mu, że jesteśmy dojrzeli, że nasze potrzeby są zgodne z Jego wolą. To modlitwa „Ojcze nasz”. Jest w niej podpowiedź do wszystkich naszych istotnych potrzeb! I na koniec…
POST – to jest nauka dziecięcej postawy pokory wobec Boga. To prawda o mnie samym przed Bogiem. A jaka jest ta prawda? Jestem dzieckiem Boga, jestem od Niego zależny i uznaję to. Dlatego nie robię „zapasów” przed Bogiem, bo wiem, że zawsze otrzymam na czas to, co potrzebuję. Post to także lekcja jak porządkować swoje pragnienia. Owszem, jestem dzieckiem Boga i mogę wszystko od mego Taty mieć, ale czy naprawdę wszytko jest mi już tu na ziemi koniecznie potrzebne?
Moi kochani! Kończymy nasze rekolekcje. Kończymy ten czas nawracania się, czas odkrywania KIM NAPRAWDĘ JESTEM i czas zwracania się ku Temu, o którym wiem, że mnie bezwarunkowo i zawsze kocha. Kończymy lekcję odkrywania, że jestem dzieckiem Ojca, który jest w niebie. Wiele słów tu do Was wypowiedziałem. Może nawet za wiele… Tak naprawdę Bóg Ojciec wypowiedział do nas tylko Jedno Słowo – Jezus. A i Chrystus wypowiedział do nas tylko jedno słowo – Ojciec. Reszta, cała Ewangelia, cale Pismo święte, wszystkie nauki, katechezy, tomy książek teologicznych, ba, nawet cały świat, są tylko mniej lub bardziej udolnym komentarzem do tych dwóch Słów. Życzę Wam (i sobie) byśmy nigdy nie znudzili się odkrywaniem znaczenia tych dwóch słów. Amen.